Wprawdzie jeszcze tego nie widać, ale powoli dużymi krokami zbliża się wiosna. To skłoni wielu z nas do rozpoczęcia lub kontynuowania przygody z rowerem. W związku z tym warto wiedzieć jaki rower kupić.
Przede wszystkim należy sobie zdać sprawę z tego, jaki rower jest nam potrzebny. Przeciętny użytkownik zapewne wybierze coś spośród trzech grup: roweru miejskiego, górskiego i szosowego.
1. Rower miejski to rower przeznaczony, jak sama nazwa wskazuje, do jeżdżenia po mieście. Jest wyposażony w kosze na bagaże, błotniki, pełne oświetlenie i niską ramę. Przyda się do relaksacyjnej jazdy po płaskim terenie, na pewno jednak nie sprawdzi się na trudniejszych ścieżkach.
2. Rower górski to moim zdaniem najbardziej uniwersalna opcja. Ma solidne przerzutki, szerokie koła i jest zazwyczaj lżejszy od roweru miejskiego.
3. Rower szosowy to odpowiedni wybór dla osób chcących robić naprawdę wiele kilometrów po asfaltowych drogach. Wąziutkie opony i bardzo lekka konstrukcja sprzyja szybkiej jeździe po szosie. Zdecydowanie najdroższy z tej trójki.
Gdy wiemy już czego szukamy, warto zwrócić uwagę na kilka detali:
1. Rama – może być stalowa lub aluminiowa. Aluminiowa jest lżejsza, obecnie stalowa jest tylko w najtańszych modelach.
2. Hamulce – dla amatora istotny jest ich podział na typ v-break (klocki hamulca zaciskają się na feldze) oraz tarczowe (klocki ściskają się na tarczy umieszczonej wokół piasty. Niektóre rowery miejskie mają też hamulec w tylnej piaście, uruchamiany przez pedałowanie do tyłu. UWAGA! Pod żadnym pozorem nie wolno kupować tanich marketowych rowerów z podwójnymi hamulcami tarczowymi. Hamulce to najistotniejszy element roweru, wpływający na nasze bezpieczeństwo. Dobre tarczówki w rowerze oznaczają, że kosztuje on ponad 1000 złotych. Jeżeli jest inaczej, to należy omijać taki rower szerokim łukiem.
3. Przerzutki – przednia i tylna. Na przedniej zazwyczaj występują 3 biegi, na tylnej 6-7. Warto sprawdzić jeszcze w sklepie, czy przerzutki działają płynnie. Najlepsze marki to japońskie Shimano i amerykański SRAM, które produkują różny osprzęt dla ®różnych typów rowerów.
Trzeba jednak uważać bo nawet marketowce posiadają przerzutki shimano, jest to tak niska linia że szkoda gadać. Rower górski z przednim amortyzatorem nadający się do jazdy z hamulcami V-break (nowy) to koszt 1300 wzwyż. Z tarczówkami (oczywiście hydrauliczne) to 2000 wzwyż.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony wszystko fajnie, ale... 1500 wzwyż na rower na sezon? Podziękuję. Wszystko, co wygląda w miarę dobrze, we Wrocławiu ląduje w lepkich rękach złodziei. Nie opłaca się normalnie eksploatować - czyli używać do codziennej jazdy w różnych sprawach po mieście. Chyba, że mieć różne rowery do różnych rzeczy - i tego droższego modelu nie spuszczać z zasięgu wzroku poza domem...
OdpowiedzUsuńTo fakt, jeśli jadę gdzieś rowerem to w formie treningu/rekreacji i się z nim nie rozstaję. Jako rower typowo miastowy który można gdzieś zostawić polecam typowe dameczki z giełdy pewnie gdzieś z Holandii albo Niemiec ściągane. Biegi w piaście wystarczą 3 (jeśli jest 7 to już w ogóle) a stary wygląd może odstraszyć złodzieja.
OdpowiedzUsuńPS. Ostatnio kupiłem starą sprawną kolarzówkę na lokalnych za 100zł. Tylko koło do wycentrowania i ogólnie rower do regulacji i smarowania. Ale żyleta! :)
Ja miałam rower za 300 zł z marketu, mąż (jeszcze wtedy nie) - mniej więcej w tym samym czasie kupił authora za ponad 1000. Jego jest leciutki, zgrabniutki.
OdpowiedzUsuńAle oba mają już 10 lat, użytkowane tak samo, po zróżnicowanym terenie miejsko-wiejskim, plażowym, szosowym, leśnym, wertepowym... Mój ani razu nie nasmarowany :p Działa bez zarzutu. Raz tylko zjechałam zbyt szybko ze zbyt wysokiego progu i musiałam wymieniać felgę.
W mężowskim nie działają przerzutki, a siodełko odgięło się odrobinkę, ale pod takim kątem, że ja na nim nie byłam w stanie wysiedzieć.
Nie powiem złego słowa na swój taniutki marketowiec, tylko jest ciężki do znoszenia do piwnicy, i mam nadzieję, iż go w końcu ktoś ukradnie ;) Ale jakoś nikt nie chce :D
To zależy od wielu czynników. Jak i gdzie jeździsz, ile ważysz, jakie warunki pogodowe. Nie wiem w jakim markecie kupiłaś rower ale albo jest to szczęśliwy traf albo nie jeździsz na tyle żeby coś się z rowerem stało (chodzi mi o ilość km rocznie jak i intensywność). Kolejna sprawa to czy to 'działa bez zarzutu' ma jakieś odniesienie do innych rowerów. Osobiście jeździłem na rowerach których właściciel mówił że wszystko z nimi ok ale komfort jady, skrzypienie, praca amortyzatorów, płynność itp itd było tragiczne. Ale ten ktoś miał małe wymagania i przywykł do krzywej korby ;) Pracowałem jako serwisant rowerowy w tesco i wiem że rowery przynajmniej z tego marketu są do niczego i fala komunijnych górali za 250zł kończy się falą reklamacji albo wydatków na nowe komponenty. Tak samo z rowerami do 500zł z super, hiper amortyzatorami z przodu i z tyłu, hamulcami tarczowymi i ssuper czadowym czarno-jaskrawo zielonym kolorem. Tyle ze to taki klekot że szkoda gadać a lakier odchodzi jak się taśmę klejącą zrywa :P moja mama kupiła sobie damkę Giant'a na kołach 24cale (ale dla dorosłego) jakoś za 1300-1400 zł. Chodzi jak marzenie, sam nim czasami gdzieś jechałem. Dzisiaj byłem akurat na giełdzie w Czacz'u i były piękne używane rowerki do 300zł, za 550 była już damka Batavusa pełen komfort. Tyko że to używki i trzeba wiedzieć co się kupuje.
OdpowiedzUsuń